Pozivamo sve mame sa troje i vise dece da dodju sa svojim malisanima na svecanu podelu ponosnih kartica "Cena minus za 3+". Predstavicemo sve pogodnosti i novitete koje Vam kartica donosi u 2019. 1 000 zł miesięcznie na każde dziecko. 500 zł miesięcznie pieniądze z programu „500 plus” na każde dziecko. (niezależnie od liczby dzieci i dochodu) min. 3 000 zł brutto miesięcznie wynagrodzenia dla rodzica, który zrezygnował z pracy. do 1 100 zł brutto miesięcznie za pomoc w pracach gospodarskich dla drugiego opiekuna. Za svako treće i iduće dijete Županija Zapadnohercegovačka će izdvajati po 500 konvertibilnih maraka mjesečno do napunjene djetetove sedme godine, rekao je dopredsjednik Vlade Županije Zapadnohercegovačke i ministar financija Toni Kraljević. RTV Herceg Bosne kако би им била олакшана свакодневица, удружили су се чачански Покрет за децу „Три плус“, велики број локалних самоуправа и више од 1.500 привредника. Co to jest emerytura matczyna? Rodzicielskie świadczenie uzupełniające. Określenie emerytura matczyna (dodatek do emerytury za urodzenie dzieci) stosowane jest w odniesieniu do świadczenia wprowadzonego w 2019 na podstawie Ustawy z dnia 31 stycznia 2019 r. o rodzicielskim świadczeniu uzupełniającym. Oko 400 majki sa troje dece prijavilo se u Valjevu za kartice Udruženja „Tri plus“ iz Čačka kojima će im biti omogućeni popusti za brojen proizvode , ali i usluge u više od 20 gradova i opština u Korisnice naknada po osnovu rođenja troje i više djece podnijele su u prošloj godini oko 6.500 tužbi Upravnom sudu, što je polovina ukupnog broja predmeta koji je taj sud primio u ovom periodu, kazala je u intervjuu za „Dan” predsjednica Upravnog suda Branka Lakočević. wWbZk. Chińskie władze uruchomiły program mający na celu powstrzymanie starzenia się społeczeństwa i zmniejszania się przyrostu naturalnego. W 1979 roku Chiny w ramach walki z przeludnieniem wprowadziły ograniczenie liczby urodzeń. Rodzinom nie wolno było mieć więcej niż jedno dziecko. Dzięki polityce kija i skąpej marchewki Chińska Republika Ludowa miała nadzieję utrzymać populację na poziomie 1,2 miliarda do roku 2000. Prowadzono propagandę późnych porodów, wprowadzono system kar i nagród, a w wyjątkowych przypadkach wobec nieposłusznych obywateli stosowano przymusową sterylizację (mieszkańcom wsi i mniejszościom narodowym pozwalano na posiadanie dwójki dzieci, jeśli pierworodnym była dziewczynka). Polityka jednego dziecka jest okupiona krwią niewinnych dzieci. Była powodem wzrostu przymusowych aborcji i dzieciobójstwa dokonywanego przez kobiety. Dziewczynki były uznawane za mniej przydatne, dlatego się ich pozbywano, co w konsekwencji doprowadziło do braku równowagi płci w Chinach. W wyniku tych restrykcyjnych środków znacznie spadła liczba dzieci urodzonych przez jedną kobietę. Po roku 2000 ścisła kontrola urodzeń została nieco poluzowana. W 2007 roku rodzice, którzy sami byli jedynakami, otrzymali pozwolenie na posiadanie drugiego dziecka. Ludzie z mniejszości etnicznych mogli za to posiadać troje dzieci, a dla ludzi z grup etnicznych liczących mniej niż 100 tys. osób zniesiono wszelkie ograniczenia. W 2013 roku Narodowa Komisja Zdrowia i Planowania Rodziny zauważyła, że obok pozytywnych rezultatów, kampania na rzecz ograniczenia rozrodczości miała również negatywne konsekwencje. Liczba ludności w wieku produkcyjnym stale spada i pomimo dalszego łagodzenia kontroli wzrostu populacji, młodzi Chińczycy niechętnie decydują się na zostanie rodzicami. W 2016 r. zniesiono politykę "jedna rodzina - jedno dziecko" dla wszystkich Chińczyków bez wyjątku. Małżeństwa mogły mieć dwoje dzieci. Jednakże odnotowano tylko niewielki wzrost dzietności i jak dotąd nie nastąpiła żadna istotna zmiana w demografii. Oprócz spadku dzietności rośnie w Chinach liczba rozwodów, co również znacząco przyczynia się do kryzysu demograficznego. Władze chińskie uważają, że obecne wskaźniki dzietności w dłuższej perspektywie będą miały bardzo negatywne skutki, dlatego podczas posiedzenia Biura Politycznego Komunistycznej Partii Chin, które odbyło się 31 maja, podjęto decyzję o zezwoleniu rodzinom na posiadanie nie dwójki, a trójki dzieci. Przewodniczący Xi Jinping powiedział, że podjęte zostaną środki wspierające rodziny w celu poprawy struktury populacji kraju i przezwyciężenia starzenia się społeczeństwa. Źródło: [1][2] Autorem artykułu jest Meiv 1 kwietnia minie 5 lat od uruchomienia programu Rodzina 500 plus. Zgodnie z danymi resortu rodziny i polityki społecznej, od 1 kwietnia 2016 roku, na wypłaty 500 plus przeznaczonych zostało ponad 141 mld zł, a świadczeniem wychowawczym objęto 6,6 mln dzieci. W połowie 2019 r. program zmieniono, od tamtej pory oferuje dofinansowanie również na pierwsze dziecko, bez względu na poziom dochodów gospodarstwa domowego. BIG InfoMonitor zwraca uwagę, że trzema głównymi celami programu były: poprawa sytuacji demograficznej, redukcja ubóstwa oraz inwestycja w rodzinę. "Czy udało się je zrealizować? Na pewno nie można tego powiedzieć przyroście liczby urodzeń. Nie było z tym najlepiej w pierwszych latach programu, a mimo poszerzenia programu o wypłaty pieniędzy już od pierwszego dziecka, ostatnio w tej kwestii decydujący głos miała jednak pandemia. Groźba utraty pracy, zdrowia, a nawet życia nie zachęcają do posiadania dzieci. W okresie luty 2020-styczeń 2021 w Polsce urodziło się niespełna 350 tys., co według rocznych danych GUS-u może wskazywać na najniższy 12-miesięczny wynik po II wojnie światowej" - napisali analitycy Biura. Wskazali jednak, że bez wątpienia "500 plus" przełożyło się na poprawę sytuacji ekonomicznej rodzin. "Jak podaje GUS w ostatnim komunikacie o zasięgu ubóstwa skrajnego w gospodarstwach domowych, w 2019 r. zasięg ubóstwa w gospodarstwach z dziećmi na utrzymaniu obniżył się zarówno w porównaniu z 2018 r. jak i z latami 2015, 2016. Szczególnie w rodzinach wielodzietnych oraz w domach, gdzie dziecko lub dzieci wychowuje samodzielnie jedno z rodziców. Bez wątpienia dodatkowe wsparcie w postaci +500 plus+ było w tym pomocne" - zauważono. Wzrost możliwości finansowych dzięki programowi "Rodzina 500 plus" potwierdzają też wyniki badania zrealizowanego dla Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor. Prezes BIG InfoMonitor Sławomir Grzelczak wyjaśnił, że dzięki programowi mniej osób zmuszonych jest do pożyczania pieniędzy, mniej ma też kłopoty z obsługą bieżących zobowiązań, a niektórzy zwracają uwagę, że dodatkowe wpływy pozwoliły im spłacić zaległości. Badanie wykazało, że co piąte gospodarstwo domowe (19 proc.) deklaruje, że dzięki 500 plus nie zaciąga kredytów ani pożyczek, choć jednocześnie 4 proc. stwierdza, że teraz ma większą zdolność kredytową i może pożyczyć więcej niż wcześniej. 19 proc. ankietowanych z pomocą państwa daje radę bez opóźnień i problemów obsługiwać bieżące zobowiązania, a 5 proc. właśnie z 500 plus spłaciło długi i zaległości. Z kolei co czwarty beneficjent zyskał wreszcie możliwość gromadzenia oszczędności. W co dwudziestym domu dodatkowe pieniądze pozwoliły jednemu z rodziców nawet zrezygnować z pracy. "W pierwszym roku obowiązywania programu 500 plus odnotowywaliśmy spadek liczby dłużników z najmniejszymi kwotami zaległości. Z kolei w ostatnich dwóch latach obserwujemy przyhamowanie tempa wzrostu liczby osób w Rejestrze Dłużników BIG InfoMonitor. Z pewnością wsparcie otrzymywane na dzieci ma w tym też swój udział" - ocenił Grzelczak. Z danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor oraz z bazy BIK wynika, że na koniec stycznia problemy z obsługą bieżących płatności: rachunków, alimentów, opłat sądowych oraz rat kredytowych miało ponad 2,8 mln osób. Kwota ich zaległości sięgnęła 81,44 mld zł. Od grudnia 2020 r. przybyło 2,2 tys. niesolidnych dłużników, a suma zaległości podwyższyła się o 46 mln zł. W całym 2020 r. liczba dłużników wzrosła o ponad 8 tys. osób, w 2019 r. o ponad 19 tys. osób, a w 2018 r. było to blisko 94 tys. Badanie pokazało także, że 5 lat po starcie, 500 plus ma więcej zwolenników niż przeciwników. W całym społeczeństwie dobrze postrzega go 41 proc. ankietowanych, wobec 28 proc. mówiących o nim źle i 30 proc. oceniających go neutralnie. "Nastawienie do programu w dużym stopniu zależy jednak od tego, czy ktoś ma dostęp do pomocy, czy też nie. Jak wynika z naszego badania, wśród osób bez dzieci rządowe rozwiązanie popiera jedynie 28 proc. badanych, a przeważają przeciwnicy, których jest 36 proc. Z kolei beneficjenci są zdecydowanie za. W przypadku rodzin z jednym lub dwojgiem dzieci 500 plus popiera 43 proc. ankietowanych, przeciw jest 28 proc., a gdy dzieci jest troje lub więcej za opowiada się już nawet 59 proc. badanych, a przeciw jedynie 16 proc." - wylicza prezes Grzelczak. BIG InfoMonitor zwraca ponadto uwagę, że badanie wykazało, iż faktyczny wpływ wsparcia programu Rodzina 500 plus na budżety beneficjentów potrafi być skrajnie różny. Dla połowy badanych jego znaczenie jest nie do przecenienia i ma ogromne przełożenie na bieżące utrzymanie. 17 proc., czyli jedna szósta, mówi wprost, że gdyby nie 500 plus, nie byliby w stanie związać końca z końcem. A co trzeci badany (34 proc.) informuje, że program poprawia dostęp do podstawowych potrzeb. Jednocześnie dla drugiej połowy obdarowanych program 500 plus nie ma już tak kluczowego znaczenia. 26 proc. deklaruje, że dodatkowe wpływy po prostu pozwalają kupować usługi i towary, na które nie było ich wcześniej stać. Z kolei 23 proc. wręcz nie zauważa wpływu tych środków na konto. Jak wyjaśniono, w przypadku ostatniej oceny, to jest ona najczęściej (39 proc.) słyszana w większych miastach. Dla porównania w najmniejszych miejscowościach pieniądze z 500+ nie mają większego znaczenia tylko dla 13 proc. ankietowanych. Badanie pokazało również, że 30 proc. ankietowanych, 500 plus pozwoliło przetrwać w trudnym czasie pandemii COVID-19. "Istnienie programu bardziej doceniła część już wcześniej korzystających z pomocy osób, ale nie tylko oni. Po 500 plus zdecydowali się też sięgnąć ci, którzy mieli prawo do niego wcześniej, ale nie składali wniosku o wypłatę, bo uważali, że dobrze sobie radzą i nie powinni wyciągać ręki do państwa" - podkreślono. Zgodnie z analizą przed pandemią 500 plus nie brało ok. 18 proc. uprawnionych i co trzeci z nich pod wpływem poczucia niepewności i kłopotów finansowych postanowił jednak aplikować o pomoc na dziecko. Badanie "Opinie Polaków na temat programu Rodzina 500 plus" przeprowadzone zostało w dniach 19-22 marca br. na próbie 1128 dorosłych Polaków. Na co Polacy przeznaczają 500 plus? Janusz Z. (dane zmienione) ma troje dzieci, każde z innego związku. Pierwszym jest pełnoletni syn z pierwszego związku. Drugim małoletnia córka z drugiego związku, mieszkająca z matką. Trzecie dziecko, syn Adrian Z., urodziło się w obecnym związku. Janusz Z. wystąpił o przyznanie 500+ na to właśnie dziecko. Powołując się na przepisy ustawy o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci, miejski ośrodek pomocy rodzinie (MOPR) uznał Adriana Z. za pierwsze dziecko i odmówił ustalenia świadczenia 500+ z powodu przekroczenia progu dochodowego. Również negatywną decyzję samorządowego kolegium odwoławczego Janusz Z. zaskarżył do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Kielcach. Argumentował, że kryterium dochodowe tu nie obowiązuje, ponieważ syn, Adrian Z., nie może być uznany za pierwsze dziecko. Skoro pełnoletni syn nie może być brany pod uwagę, pierwszym dzieckiem na potrzeby ustawy z 2016 r. o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci jest córka, na którą jej matka pobiera świadczenie 500+. Nie ma znaczenia, że każde z dzieci pochodzi z innego związku. Zgodnie z wyrokami sądowymi ma przyznane widzenia z córką przez cztery–pięć dni w miesiącu, a faktycznie jest z nią przez tydzień w miesiącu. Odbiera córkę z przedszkola, dostarcza zabawek, ubrań, leków, wozi do lekarza. Córka pozostaje wtedy pod jego opieką, a więc jest częścią jego rodziny. Skoro jest zgłoszona przez matkę jako jej pierwsze dziecko, Adrian Z. jest drugim dzieckiem, na które przysługuje świadczenie bez względu na próg dochodowy. WSA w Kielcach przypomniał, że ustawa z 2016 r. o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci zdefiniowała na potrzeby świadczenia 500+ pojęcie pierwszego dziecka w rodzinie oraz pojęcie rodziny. Zgodnie z przepisami kodeksu cywilnego dziecko może mieć tylko jedno miejsce zamieszkania. Wspólne dziecko rodziców rozwiedzionych, pozostających w separacji lub żyjących w rozłączeniu, może też być zaliczone tylko do jednej z rodzin. Nie wyklucza to jednak zaliczenia go jednocześnie do członków rodzin obydwojga rodziców. Warunkiem musi wtedy być sprawowanie, zgodnie z orzeczeniem sądu, opieki naprzemiennej. Opieka naprzemienna nie została zdefiniowana w kodeksie rodzinnym i opiekuńczym. Kodeks postępowania cywilnego mówi jedynie o powtarzających się okresach, w których dziecko mieszka z każdym z rodziców. Nie ma ani słowa o tym, czy mają być równe. WSA wywnioskował jednak z treści obu tych aktów, że opieka naprzemienna polega na zapewnieniu każdemu z rodziców możliwości spędzania z dzieckiem porównywalnej ilości czasu. Dziecko mieszka wtedy na przemian u jednego i drugiego rodzica. Dla przyjęcia opieki naprzemiennej konieczne jest przyznanie obojgu rodzicom wykonywania władzy rodzicielskiej i ustalenie względnie równego podziału opieki nad dzieckiem. Tymczasem sąd rodzinny ustalił, że stałym miejscem zamieszkania córki Janusza Z. jest jej obecne miejsce zamieszkania z matką. Nie powierzył też ojcu władzy rodzicielskiej, a tylko zasądził alimenty i przyznał prawo do kontaktów z córką w określone dni. Nie ma więc podstaw do stwierdzenia, że córka Janusza Z. znajduje się pod opieką naprzemienną obojga rodziców. Nie może o tym decydować ani utrzymywanie kontaktów z dzieckiem, ani płacenie alimentów – stwierdził sąd i oddalił skargę. sygn. akt II SA/Ke 18/17 Rodzina 500 plus to program, mający obecnie rozszerzoną formułę, bez kryterium dochodu. Co z 500 plus w 2021 r.? Do kiedy złożyć wniosek? Co z 500 plus w 2021 r.? Świadczenie wychowawcze, często nazywane „500 plus” będzie wypłacane również w 2021 r. W przeciwieństwie do ubiegłego roku, rodzice chcący nadal otrzymywać wsparcie powinni złożyć nowy wniosek. Obecny wydłużony okres świadczeniowy potrwa do końca maja 2021 r. Należy pamiętać, iż w tym roku obowiązują inne niż dotychczas terminy. Wnioski za pośrednictwem bankowości elektronicznej, platformy PUE ZUS oraz portalu Emp@tia przyjmowane są od 1 lutego 2021 r. Wnioski papierowe będzie można złożyć od 1 kwietnia 2021 r. osobiście w urzędzie lub drogą pocztową. 500 plus - do kiedy wniosek? W jaki terminie należy złożyć wniosek., aby zachować ciągłość wypłaty świadczenia? Świadczenie wychowawcze zostanie wypłacone z wyrównaniem od 1 czerwca, gdy wniosek zostanie złożony do końca czerwca 2021. Jeżeli zrobimy to po 30 czerwca, to prawo do świadczenia zostanie ustalone od miesiąca złożenia wniosku, czyli bez wyrównania. Rodzice dzieci urodzonych w 2021 r. mają trzy miesiące na złożenie wniosku, aby świadczenie zostało ustalone od dnia urodzenia dziecka. Po tym terminie organ ustali prawo do świadczenia począwszy od miesiąca, w którym wpłynął wniosek z prawidłowo wypełnionymi dokumentami. Jakie dokumenty do 500 plus? W trakcie składania wniosku rodzice najczęściej nie składają dodatkowych dokumentów. „Od czasu zniesienia kryterium dochodowego rodzice nie muszą już dokumentować swojej sytuacji dochodowej, a ustalając prawo do świadczenia wychowawczego, organ realizujący to świadczenie opiera się przede wszystkim na informacjach zawartych we wniosku” – czytamy na stronie Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej. Zgodnie z objaśnieniami zawartymi we wzorze wniosku należy dołączyć orzeczenie sądu potwierdzające sprawowanie opieki naprzemiennej w przypadku gdy dziecko, zgodnie z orzeczeniem sądu jest pod opieką naprzemienną obydwojga rodziców rozwiedzionych, żyjących w separacji lub żyjących w rozłączeniu, sprawowaną w porównywalnych i powtarzających się okresach. Jak dopisać kolejne dziecko do 500 plus? Pani Monika ma przyznane świadczenie wychowawcze na dwoje dzieci. W styczniu 2021 r. urodziło się kolejne dziecko. W takiej sytuacji należy złożyć wniosek na nowonarodzone dziecko na obecny okres świadczeniowy, czyli 2019/2021, trwający do końca maja 2021 r. Drugi zaś wniosek na troje dzieci zostanie złożony na nadchodzący okres świadczeniowy 2021/2022. Podstawa prawna: Ustawa z dnia 11 lutego 2016 r. o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci (j. t. Dz. U. z 2019 r., poz. 2407, ost. zm. z 2019 r., poz. 1818) Opisz nam swój problem i wyślij zapytanie. 21 lutego 2016, 08:00 Ten tekst przeczytasz w 13 minut Minister Elżbieta Witek, premier Beata Szydło, minister pracy Elżbieta Rafalska i minister Henryk Kowalczyk Damian Burzykowski/ / Dziennik Gazeta Prawna Rodziny wielodzietne jeszcze nie do końca w to wierzą. Samotne matki już czują się pokrzywdzone. Studenci kalkulują możliwości spłaty kredytu, a emeryci boją się, że będą musieli wybierać między czynszem a jedzeniem. Program "Rodzina 500+" jeszcze nie wszedł w życie, a już skutecznie podzielił. Bogatsi i biedniejsi. Sformalizowani i pojedynczy. Jedynacy kontra bracia i siostry. A między tymi podziałami ryba w postaci 500 zł. I protesty psychologów i ekonomistów. – Motywowanie człowieka do czegokolwiek polega na dawaniu mu do ręki wędki, a nie ryby. Z punktu widzenia psychologii człowiek, który dostaje do ręki gotowe rozwiązanie problemu, mimo początkowej radości i satysfakcji, szybko traci jakiekolwiek chęci. A przecież nie chodzi o to, aby otrzymać pieniądze, leżeć zadowolonym na kanapie i myśleć „teraz już nic nie muszę z siebie dawać”. Program ten, mimo pewnie dobrych chęci ze strony rządu, może okazać się trafiony jedynie na początku. Potem będziemy mieli więcej ludzi, którzy tylko będą czekali na kolejne ryby – ostrzega Małgorzata Osowiecka, psycholog z Uniwersytetu SWPS w Sopocie. Mimo to wspomniana ryba ma ostatecznie przekonać nas, że państwo dba o rodziny. Obecne, przyszłe oraz takie, które dopiero mają się narodzić. Dba tak bardzo, że od dłuższego czasu apeluje i przemawia do naszych sumień, abyśmy nie bali się tej rodziny powiększać. Nie jedno dziecko, nie dwoje, ale najlepiej troje lub czworo. 500 zł miesięcznie ma nas ostatecznie do tej prokreacji przekonać. Tylko czy jeśli ktoś ma jedno dziecko, bo nie stać go na więcej, czeka wyłącznie na aktywację programu? Czy 500 zł rzeczywiście trafi do tych najbardziej potrzebujących? Czy można decydować, które dzieci na 500 zł zasługują, a którzy rodzice muszą postarać się o rodzeństwo dla nich? Im bliżej wejścia w życie programu 500 plus, tym więcej pytań. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej jest jednak pełne wiary. Z obliczeń resortu wynika, że z programu skorzysta w sumie 2,7 mln rodzin, a „pięćsetką” zostanie objętych 3,7 mln dzieci. Za sprawą dodatkowego zastrzyku gotówki w postaci 6 tys. zł rocznie w ciągu 10 lat ma przyjść na świat 278 tys. dzieci. I mamy się w ogóle nie martwić, że prezent tylko w tym roku będzie kosztował budżet około 17 mld zł, a w kolejnych nawet 23 mld zł. Będzie bowiem dobrze. A nawet tak dobrze, że PKB wzrośnie o dodatkowe 0,5 pkt proc. rocznie. Zdaniem Ingi Kowalewskiej, psycholog biznesu z Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu, pomysł comiesięcznej wypłaty 500 zł jest jednak niczym innym jak budowaniem kolejnego kryzysu. – O ile w tej chwili wszyscy traktują te 500 zł jako miły, nieco zaskakujący dodatek, to ewentualne odebranie go w przyszłości, jeśli zaistnieje taka konieczność, spotka się z ogromnym sprzeciwem społecznym – uważa psycholog. – Utrata pieniędzy jest dla nas zawsze o wiele trudniejszym, bardziej bolesnym doświadczeniem, wiąże się z silniejszymi emocjami niż radość z pieniędzy otrzymanych. Wszelkie zmiany w przyszłości w tym programie mogą spowodować duże niezadowolenie społeczne, bo szybko się do tych pieniędzy przyzwyczaimy. Już niedługo będziemy uważać, że one nam się po prostu należą. >>> Polecamy: 500 zł na dziecko uratuje Polskę przed demograficzną zapaścią? Nie dzielą skóry na niedźwiedziu Katarzyna i Olek są tym modelowym małżeństwem, które w tabelkach resortu pracy opisane jest jako 2+2. Ona pracuje za płacę minimalną na pół etatu w bibliotece. On jest informatykiem. Dorabiają, jak mogą, po godzinach, bo inaczej im nie starcza. Mają dwójkę dzieci – Michała, 10 lat, i Łucję, 12 lat. W sumie ich oficjalny dochód przekracza 800 zł na osobę, ale jako że mają dwoje dzieci, i tak kwalifikują się do programu. Problem polega jednak na tym, że nie do końca wierzą, czy te pieniądze dostaną. – Jak znam życie, urzędnicy znajdą cokolwiek, co sprawi, że pieniądze nam się nie będą należeć. Chociażby to, że dostaliśmy mieszkanie po mojej babci. Albo to, że córka nie chodzi na lekcje religii, tylko na etykę – mówi Olek. – Te 500 zł starczyłoby akurat na korepetycje dla Łucji z francuskiego i leki na astmę dla syna. Ale nie dzielimy skóry na niedźwiedziu. Bo znając przewrotną sprawiedliwość, pieniądze dostaną ci, którym się one nie należą, albo w trakcie wypłat rząd postanowi przykręcić kurek, bo pojawią się pilniejsze wydatki. Resort pracy jednak uspokaja i zapewnia, że 500 złotych będzie od kwietnia przysługiwało na pierwsze, drugie i każde kolejne dziecko, o ile nie skończyło 18. roku życia, nie zaszło w ciążę i nie siedzi w poprawczaku. Dochód ma być brany pod uwagę wyłącznie przy posiadaniu jednego dziecka. Tylko wtedy nie może przekroczyć 800 zł na głowę. W przypadku drugiego i kolejnego potomka będą przysługiwać niezależnie od dochodów rodziny. „Pięćsetkę” otrzyma więc zarówno rodzic zarabiający 7 tys. zł, jak i ten mający miesięczny dochód w wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych. I chociaż rząd apeluje do najbogatszych, żeby z podarku zrezygnowali, już pojawiają się głosy, że jeśli dają, to trzeba brać. Bo bogatym też się należy. Tym bardziej że podarek od resortu pracy ma być nieopodatkowany. Argumentem mają być wyższe podatki, jakie płacą zamożni Polacy, i tym samym zasługują na docenienie przez państwo, jeżeli decydują się na liczną rodzinę. Na palcach u jednej ręki można policzyć majętnych Polaków, którzy zastanawiają się, czy pobierać „pięćsetkę”, czy też miłosiernie odpuścić. – Jeśli nawet nie weźmiemy tych 500 zł, to na pewno weźmie je ktoś inny, wcale nie najbardziej potrzebujący. Im wyższe dochody, tym wyższe podatki, dlatego nie do końca jest tak, że bogatsi, biorąc „pięćsetkę”, wstydu nie mają – argumentuje Konrad, warszawski biznesmen, ojciec dwójki dzieci. Inga Kowalewska z Uniwersytetu SWPS również uważa, że bogatszym rodzicom mimo wszystko pieniądze się należą. – Jeśli zaczniemy myśleć inaczej, to niedługo pojawią się żądania, by ludzie bogatsi płacili za przyjazd policji czy straży pożarnej, bo przecież byłoby ich stać na usługę gaszenia pożaru. Problem poczucia niesprawiedliwości w dostępie do programu wynika z nieprzemyślanej konstrukcji programu 500 plus, który pierwotnie powstał na potrzeby kampanii wyborczej i tę swoją funkcję, jak widać, spełnił doskonale. Wszelkie próby zawstydzania ludzi mają teraz na celu jedynie doraźne cięcie kosztów tego programu – dodaje Kowalewska. Wszyscy jesteśmy rodzicami Z badań prof. Dominiki Maison z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego, eksperta w dziedzinie psychologii ekonomicznej oraz badań społecznych i marketingowych, wynika, że 61 proc. Polaków uważa, iż idealna rodzina to rodzina z dwójką, a 30 proc. – z trójką dzieci. Za rodziną tylko z jednym dzieckiem opowiada się zaledwie 5 proc. Polaków. – Dlaczego więc tak mało się rodzi dzieci w Polsce i najbardziej powszechny jest model rodziny, którego Polacy wcale nie chcą: małżeństwo z jednym dzieckiem? – zastanawia się prof. Maison. – Jeżeli przyjrzymy się dokładniej problemowi, to okazuje się, że jest on dużo bardziej skomplikowany niż czynniki ekonomiczne. Dla współczesnych rodziców ogromnym obciążeniem są coraz bardziej rosnące społeczne oczekiwania wobec tego, kim jest „dobry rodzic”. Dlatego nie można mówić, że rodziny z jednym dzieckiem lub bezdzietne są egoistami. To raczej odpowiedzialny egoizm. Z jakiegoś powodu w Stanach Zjednoczonych jest bardzo duży przyrost demograficzny, tak samo jak w Anglii, gdzie Polacy mają dzieci równie dużo co na przykład obywatele krajów arabskich czy Indii. 30-letnia Maria, finansistka, od kilku lat jest w szczęśliwym związku. Ale na dziecko się nie decyduje. – Mój partner ma kilkuletnią córkę, która spędza z nami dwa tygodnie w miesiącu. I to nam wystarczy, jeśli chodzi o skład rodziny. Zastanawialiśmy się wielokrotnie nad własnym dzieckiem, ale odstrasza nas kulawy system dostępu do służby zdrowia, żłobków i przedszkoli. Nie chodzi o pieniądze, ale o jakość życia i zapewnienie szczęśliwego dzieciństwa. Program 500 plus nie jest wybawieniem od wszystkiego. Może dla narodzonych już dzieci i ich rodziców będzie czymś pozytywnym, ale nas do tego, żebyśmy zostali rodzicami, nie przekona. To za mało, żeby odpowiedzialnie wychować dziecko. Poza tym w polityce też wszystko się zmienia. Niewykluczone, że za kilka lat, jak zmieni się władza, program zostanie zawieszony. Bo dopiero wtedy okaże się, jak dużą dziurę w budżecie Polski robi – mówi Maria. Także prof. Maison uważa, że według niektórych program 500 plus ma być jedynym antidotum na niż demograficzny w Polsce. – Nie wiadomo, z jakiego powodu panuje przekonanie, że wystarczy dać rodzinie po 500 zł, żeby zaczęła się rozmnażać. Sprawa nie jest taka prosta. Nie bez powodu tak mało jest rodzin wielodzietnych w Polsce. Bo to nie decyzja o pierwszym, ale o kolejnym dziecku jest najtrudniejsza. To już nie są czasy, że wystarczy urodzić dziecko, dać mu jeść, ubrać w ciuchy po kuzynie i jakoś to będzie. Jakoś się to dziecko wychowa. Otoczenie wywiera presję na rodziców, żeby zapewnili dzieciom to, co najlepsze, a nie minimum niezbędne do przeżycia – podkreśla prof. Maison. Z „pięćsetki” wyjątkowo cieszą się jednak świeżo upieczeni rodzice, na dorobku oraz ci niesformalizowani. Ola jest studentką III roku i mamą półrocznego Leona. Jest też posiadaczką kredytu studenckiego, który zaciągnęła na poczet studiów. – Niestety nie jest tak jak w Stanach, gdzie wielu studentów nie przejmuje się zwrotem pożyczki. Jeśli nie spłacę kredytu, czekają mnie mało przyjemne konsekwencje, które będę ponosić do końca życia. Dlatego robię wszystko, żeby kredyt spłacić. Studiuję zaocznie, w tygodniu pracuję w centrum handlowym, moim synkiem opiekuje się siostra, która z kolei studiuje wieczorowo. Dzięki temu odchodzi mi koszt opiekunki. Tata Leona pomaga mi w wychowaniu i utrzymaniu, ale kredytem muszę martwić się sama. Dla mnie te 500 zł to naprawdę byłoby coś. O ile oczywiście zostanę zakwalifikowana dochodowo – mówi Ola. 29-letnia Marta i 34-letni Bartek mają po dziecku z poprzednich związków. Ale nie mają jeszcze wspólnego. Mimo to dostaną 500 zł na drugie dziecko, bo są małżeństwem. Gdyby żyli w konkubinacie, pieniędzy by nie było. – Dzieci kosztują, dlatego między innymi nie mamy jeszcze wspólnego. Troje dzieci w obecnych czasach to ogromna odpowiedzialność, nie tylko finansowa. 500 czy 1000 zł nie sprawi, że znikną wszystkie problemy. Oczywiście pieniądze się przydadzą, ale wolałabym, żeby rząd pomógł w innych kwestiach związanych z wychowaniem dzieci – mówi Marta. Właśnie dlatego, według prof. Maison, wdrożenie takiego programu jak 500 plus powinny poprzedzić bardzo wnikliwe i przekrojowe badania przyczyn niskiego wskaźnika dzietności w Polsce. – Z moich badań i obserwacji wynika, że to nie pieniądze są dla rodzin najważniejsze, ale dostępność do przedszkoli, żłobków, zapewnienie przez państwo wsparcia przy wychowaniu. Dlaczego tych 500 zł nie można byłoby przypisać właśnie do placówek oświatowych, dzięki czemu wiadomo byłoby, na co są wydatkowane? Z tego, co wiem, nawet pobyt w państwowej placówce, o ile dziecko w ogóle się do niej dostanie, też swoje kosztuje – dodaje prof. Maison. – Nasze dzieci chodzą do przedszkoli tylko dzięki łutowi szczęścia i temu, że w połowie roku zwolniły się dwa miejsca. Szansa na miejsce w publicznej placówce jest minimalna, a przecież coś z dzieckiem trzeba zrobić jak rodzic jest w pracy. Dlatego osobiście wolałabym, żeby program zagwarantował moim dzieciom miejsce w przedszkolu, żłobku – przyznaje Marta. Nie wszystkie dzieci nasze są Zasady przyznawania „pięćsetki” są na tyle zawiłe, że fora pękają w szwach od pytań matek i ojców, którzy nie wiedzą, czy w ich przypadku można liczyć na podarek od państwa, czy też nie. Roi się od pytań, jak wyliczyć dochód, gdzie sprawdzić, czy spełnia się kryteria itd., itp. Model 2+1 nie ma tym razem szczęścia, nie wspominając już o 1+1, czyli o samotnych rodzicach. I tutaj pojawia się pierwszy dysonans. Jeśli 500 zł nie dostanie pani Kasia, samotna matka jednego dziecka, której dochód na jedną osobę wynosi 801 zł, to czy jest sprawiedliwe, że dostanie je pani Olga, mężatka, która zarabia 10 tys. zł, ale posiada dwoje dzieci? Zgodnie z programem „pięćsetka” samotnym matkom się nie należy, nawet jeśli zarabiają zaledwie o złotówkę więcej, niż program dopuszcza. Gdyby miały drugie dziecko, problemu by nie było. Oliwy do ognia dolewają sami politycy, radząc samotnym matkom, żeby znalazły sobie stałego partnera albo ponownie zaszły w ciążę. Zdaniem Ingi Kowalewskiej, co do zasady, wszystkie dzieci powinny otrzymać to świadczenie. I te pierwsze, i te wychowujące się w rodzinach o innym modelu niż powszechnie uznawany za standardowy. W przeciwnym razie nie należy go nazwać świadczeniem wychowawczym. – Dlaczego mamy nie wspierać wszystkich rodzin w wychowaniu wszystkich dzieci? Mamy lepsze i gorsze dzieci? Są takie, których wychowania nie warto wspierać? To już ociera się o stygmatyzowanie i dzieci, i całych rodzin – dodaje psycholog. – W rodzinie ma być mama, tata i przynajmniej dwoje dzieci. Model rodziny z jednym dzieckiem albo z jednym rodzicem wyraźnie nie pasuje do tej foremki. Jeśli jednak rodzina dostosuje się do standardu, to dostanie nagrodę 500 zł, bo te dzieci warto wychowywać. To przecież nie powinno tak wyglądać! Jeśli jest to faktycznie świadczenie wychowawcze, to nie powinno być uzależnione ani od zarobków, ani od modelu rodziny, w której wychowuje się dziecko. – Sugerowanie samotnej kobiecie, że byłoby lepiej, gdyby na szybko zrobiła sobie drugie dziecko, jest, delikatnie rzecz ujmując, skandaliczne. Zostałam z dzieckiem sama i tym bardziej powinnam mieć szansę na „pięćsetkę” – denerwuje się Dagmara, mama ośmioletniej Oli. – Ale zamiast mnie pieniądze zostaną przyznane rodzinom patologicznym. Małgorzata Osowiecka przestrzega, że znajdą się ludzie, dla których 500 zł będzie sporą pokusą, ale nie do końca w takim słowa znaczeniu, jak to sobie wyobrażają twórcy programu. – Faktem jest, że najrzadziej na potomstwo decydują się współcześnie ludzie dobrze wykształceni, zarabiający pieniądze w wielu firmach, niemający czasu na dzieci. I takich ludzi 500 zł nie zmotywuje. Jakbyśmy nie musieli pracować na wielu etatach, by się utrzymać, i mielibyśmy więcej czasu dla siebie, czas na dziecko i energia do jego wychowania również by się znalazły. I nie potrzeba tutaj 500 zł. Znam przypadki rodzin, w których różne możliwości zarabiania na dzieciach motywowały do prokreacji. W rodzinach patologicznych, w których system wartości i poczucie godności członków rodziny są zachwiane, nieco inne rzeczy są stawiane na pierwszym miejscu (tj. życie podporządkowane nałogowi, walka ze światem, który „nas nie akceptuje”, kłótnie rodzinne). Przez to dziecko może być tylko narzędziem, jak każde inne, do pozyskania funduszy na np. trwanie w nałogu – mówi Osowiecka. – Mówimy tutaj oczywiście o rodzinach trudnych, są też rodziny faktycznie dotknięte chorobą, nieszczęściem, które straciły swój dobytek, które nie mają żadnej możliwości stanięcia na nogi. I to dla takich osób powinno być te 500 zł. Zarabianiu na dzieciach przeszkodzić mają kontrole przez wydziały gminy, które sprawdzą (sic!), na co pieniądze zostały wydane. Analogicznie jak w przypadku świadczeń rodzinnych w razie sygnałów o wydawaniu środków niezgodnie z przeznaczeniem u rodziny będzie mógł zostać przeprowadzony wywiad środowiskowy. Jeśli urzędnicy pomocy społecznej uznają, że jest taka konieczność, będzie można zamienić gotówkę na pomoc rzeczową (jedzenie, ubrania, lekarstwa itp.) lub w formie opłacania usług (np. opłaty za przedszkole czy kolonie). Ale patrząc na działania miejskich ośrodków pomocy społecznej, trudno niestety w to uwierzyć. Często gęsto MOPS-y nie są w stanie zapanować nad zwykłymi zasiłkami, nie wspominając o weryfikacji warunków, w jakich dorastają dzieci w najbiedniejszych rodzinach. W jaki więc sposób miałyby sprawdzać, czy 500 zł idzie na potrzeby dziecka, czy na alkohol i inne doraźne „przyjemności”, nie wiadomo. Wiadomo za to, że jeśli rodzice stracą prawo do opieki nad dzieckiem, tym samym stracą prawo do „pięćsetki”. Także Inga Kowalewska przyznaje, że u ludzi nieodpowiedzialnych, traktujących dziecko przedmiotowo, 500 zł będzie dodatkowym negatywnym bodźcem.– Zawsze przecież znajdą się tacy, dla których każdy sposób na dodatkowe pieniądze jest dobry. Dla 20 zł potrafimy zabić. Nie sądzę jednak, by stało się to powszechnym zjawiskiem – mówi Kowalewska. – To zabrzmi brutalnie, ale żeby dziecko otrzymało 500 zł co miesiąc, trzeba je przy tym życiu utrzymać. A 500 zł to nie jest kwota, która pozwala na utrzymanie kolejnego dziecka. Żeby to zrozumieć, trzeba potrafić przewidywać długofalowe konsekwencje swoich decyzji. Nie jest to silną stroną rodzin patologicznych z alkoholem czy przemocą w tle. W takich przypadkach, niestety, wizja otrzymania 500 zł może być silniejszą pokusą niż konsekwencje i koszty wynikające z posiadania dziecka. Dali leki, zabiorą emeryturę Miliardowe wydatki mają uciszyć statystyki dzietności. I tak wskaźnik dzietności za sprawą programu 500 plus zwiększy się z 1,3 maksymalnie do 1,5. Czy to uchroni nas przed apokalipsą demograficzną w najbliższych latach? Ekonomiści nie pozostawiają na programie suchej nitki. Świadczenia z programu 500 plus mają być wypłacane od kwietnia. Pieniądze zostaną przekazane bezpośrednio na konto wskazane przez rodzica lub w gotówce. Tak duże wydatki dla państwa budzą strach innych grup społecznych. Ich niepokój jest zrozumiały. Bo logicznie rozumując, żeby komuś dać, trzeba komuś zabrać. – I tak już ledwo mi starcza do pierwszego, jeśli obetną mi emeryturę z powodu programu prodziecięcego, wyląduję na ulicy. Sam czynsz to 600 zł w starym budynku. A gdzie koszt leków, prądu etc. – martwi się 75-letni pan Kazimierz. Obawy zmartwionych emerytów potwierdzają równie zmartwieni ekonomiści, którzy cały czas powtarzają, że Polski na takie wydatki jak comiesięczna wypłata 500 zł po prostu nie stać. Aleksander Łaszek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju, podkreśla, że deficyt w finansach publicznych już teraz oscyluje w okolicach 3 proc. PKB, co wziąwszy pod uwagę relatywnie dobrą koniunkturę, jest bardzo niebezpieczną sytuacją. – W dobrych czasach, tak jak teraz, powinniśmy nie mieć deficytu, tak by w razie pogorszenia koniunktury było miejsce na wzrost deficytu i nie trzeba było w czasie spowolnienia gwałtownie podnosić podatków/ograniczać wydatków – tłumaczy Łaszek. – Program 500 plus już jest częściowo przerzucany na podatników w postaci podatku bankowego (za co zapłacą wszyscy klienci banków) i handlu (choć tu jeszcze nie znamy szczegółów). Warto przy tym zaznaczyć, że sektorowe podatki podważają zaufanie do Polski – w połączeniu z atakami na Trybunał Konstytucyjny jest to sygnał dla inwestorów, że państwo jednostronnie w każdej chwili może zmienić zasady gry. Dlatego będą oni ostrożniejsi przy decyzjach o inwestowaniu w Polsce. Jak wyjaśnia ekonomista FOR, z czego program będzie finansowany w przyszłym roku, to jedna wielka niewiadoma. – Może VAT nie zostanie obniżony? A może wzrośnie deficyt? Wzrost deficytu to wyższy dług publiczny, wyższe odsetki od długu publicznego i w konsekwencji z czasem wyższe podatki potrzebne na sfinansowanie tego – zastanawia się Łaszek. Pełen obaw jest również dr Paweł Kubicki, ekonomista, adiunkt w Instytucie Gospodarstwa Społecznego SGH w Warszawie. – Nie powinno być tak, że środki na program pochodzą z wprowadzonego na szybko podatku bankowego czy z tzw. podatku od handlu. W obu przypadkach sytuacja może się różnie rozwinąć, a wpływy będą prawdopodobnie mniejsze od zakładanych. Każda stabilna polityka społeczna musi bazować na już istniejących dochodach. Polski nie stać jednocześnie na obniżanie wieku emerytalnego, wprowadzanie darmowych leków dla seniorów i comiesięczne wspieranie rodziców kwotą 500 zł. Dlatego program odbieram bardziej jako spełnianie obietnic wyborczych niż jako rozsądną politykę prorodzinną. Moim zdaniem mało realne jest zakładanie, że co roku będziemy z dodatkowych wpływów znajdowali ponad 20 mld zł, a banki i supermarkety nie przerzucą kosztów nowych podatków na obywateli. Równie mało realny jest skok dzietności jedynie dzięki świadczeniu 500 zł, bez ruszenia wielu innych obszarów – podkreśla Kubicki. >>> Czytaj też: Kto i na jakich warunkach otrzyma 500 zł na dziecko? Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję Zobacz więcej

500 plus troje dzieci